Dzień 21 lutego bieżącego roku
W dniu tym nasza wesoła gromadka,
powzięła sobie za cel ochronić naszą wspólną matkę – Matkę Ziemię. Cel
szczytny, acz realizacja wymagała od nas poświecenia, głownie poświęcone
zostały na ołtarzu robotniczym nasze nerwy, cierpliwość i momentami poczucie
humoru. (pominę ofiarę krwi, jaka spłynęła po igle)
Każda z nas zamieniła się w tym
dniu w przodowniczkę klasy robotniczej (nie, nie traktorzystkę)
– krawcową. By wykonać 100% normy, każda z nas potrzebowała uszyć woreczek z materiału pospolicie zwanego firanką (pochodzenia których nie jesteśmy pewne, aczkolwiek w Sali konferencyjnie zrobiło się wyraźnie jaśniej, czy te fakty są ze sobą powiązane, któż to wie).
– krawcową. By wykonać 100% normy, każda z nas potrzebowała uszyć woreczek z materiału pospolicie zwanego firanką (pochodzenia których nie jesteśmy pewne, aczkolwiek w Sali konferencyjnie zrobiło się wyraźnie jaśniej, czy te fakty są ze sobą powiązane, któż to wie).
Woreczki winny przechować od dwóch do trzech owocników
krzewu pomidora. Udało się nam to uzyskać bez najmniejszych problemów, choć
jedna z uczestniczek tego zbiorowego zrywu ekologicznego uszyła doceniony
artystycznie, pokrowiec na cukinię.
Wykonano 500% normy, dzięki
ofiarnej pracy i poświęceniu naszej głównej nadzorczyni, naszej bohaterki,
naszej opiekunki, która dopadła maszyny do szycia (w sumie jedynej jaką udało
się… zdobyć…) Nagrodzono ją naszym radosnym uśmiechem pełnym zachwytu.
Pomijając czyn robotniczy naszej
prowadzącej, reszta załogi idąc dzielnie w jej ślady (choć ręcznie) ukończyła
(choć momentami dochodziły zewsząd głosy rozpaczy i łamanych igieł) swoje
woreczki.
Podsumowując, dzięki naszemu
poświęceniu, uratowano przed rozerwaniem, wyrzuceniem, niecnym wykorzystaniem,
pokolenia foliowych woreczków, które już nigdy w dłoniach dzierżących szyte w
pocie czoła woreczki firanowe, się już nie znajdą. A co za tym idzie, nasza
wspólna matka, odetchnie z ulgą, nie
dusząc się kolejnym plastikiem, bezczelnie ingerującym w nasze życie.
Nadmienić można, iż zapał i
odgłosy wytężonej pracy, zwabiły do pomieszczenia fabrycznego rzesze
okolicznych bywalców placówki, którzy jednogłośnie i w głos chwalili inicjatywę.
Ba! Część wręcz zakasała rękawy i dołączyła, chwytając w dłoń igłę i nić.
Komentarze
Prześlij komentarz